Od jakiegoś czasu czuję narastającą irytację. Czasem niedowierzanie. I w przeciwieństwie do ulubionego Martini Jamesa Bonda, jestem nie tylko wstrząśnięta, ale i zmieszana. Skąd taki koktajl emocji? Nie, to nie z powodu zmian hormonalnych i zamglonego stanu umysłu wywołanego menopauzą. Drażni mnie postrzeganie i podejście naszego społeczeństwa do przedstawicieli pokoleń 50+. Tak zwana „Srebrna rewolucja” jest faktem, nie tylko na świecie, ale i u nas. Coraz więcej ludzi ze znaczną liczbą wiosen na karku (w Polsce 14 milionów!) chce żyć zdrowo, kolorowo i z przytupem, nie patrząc na cyferki. I tak żyje. My nie rdzewiejemy, natomiast stereotypy na nasz temat są tak zaśniedziałe, że aż porosły grubą warstwą mchu. Najwyższy czas to zmienić.
Światło dzienne ujrzał ciekawy raport na temat pokolenia 50-70 przygotowany przez agencję badawczo-strategiczną Atena Research & Consulting oraz CU Communication Unlimited, agencję komunikacji marketingowej. W „Wysokich obcasach” zaś ukazał się wywiad z szefowymi obu agencji. Raport zatytułowany jest „Power Generation. Pieniądze, seks i władza, co napędza osoby po pięćdziesiątce”. Te motywatory wydają mi się dyskusyjne, ale już samo określenie „Pokolenie mocy” to zmiana jakościowa i potwierdza wiele moich własnych spostrzeżeń. Raport obala większość mitów i uprzedzeń narosłych wokół osób dojrzałych. Rozprawia się z postrzeganiem nas jako osób ze stylem życia jak za Króla Ćwieczka, zabalsamowanych w całuny archaicznego myślenia i zajętych głównie swoimi chorobami. Tymczasem z raportu wynika, że ponad 90% ludzi w wieku 50-70 czuje się młodziej albo na swój wiek, 63% uważa się za zdrowych, a 68% jest otwartych na nowe trendy. „Raport odczarowuje pokolenie 50-70” – czytam, „[…] pokazuje je takim, jakim naprawdę jest: – nowoczesne i aktywne – BARDZIEJ POWER! – z doświadczeniem, kapitałem, proaktywnym podejściem do pracy i życia oraz zdrową pewnością siebie.” Oh, really?
Cóż za odkrycie! Dlaczego nikt mnie nie zapytał? Mam całkiem niezłe rozeznanie „w temacie” i chętnie bym się swoją wiedzą podzieliła. Za dużo mniejsze wynagrodzenie niż kwota, która poszła na tygodnie badań i potwierdzenie hipotezy, że „osoby 50-70 są pełne energii życiowej i doświadczenia.” Ho ho, toż to prawdziwa sensacja! Z wrażenia nie śpię. Oczywiście, trzeba uczciwie przyznać, że nie wszyscy są tacy wystrzałowi, bo mamy w tej grupie osoby tradycyjne i rzeczywiście nie do końca otwarte na zmiany, mamy ludzi powalonych przez życie (zwłaszcza dotyczy to kobiet niestety), osoby słabsze fizycznie i emocjonalnie, no i są też zwykli kwękacze i maruderzy. Oni nigdy nie będą zadowoleni. Śmiem jednak twierdzić, a i wyniki raportu to popierają, że są w mniejszości.
A tymczasem w Polsce… według znakomitej części społeczeństwa, zwłaszcza tych, którzy są „u władzy” – młodzieży, reklamodawców, badaczy, rekruterów, pracodawców, specjalistek od mody itd. itp. 50-tka to już początek starości… I od tego wieku w rodzimej nomenklaturze funkcjonuje słowo „senior”. Słowo, które od dawna nikomu już się nie podoba, zwłaszcza w kontekście 50-60 lat! Niektórzy z nas mają w sobie więcej witalności i pomysłów na życie niż niejeden 20- albo 30-latek! Ludzie w grupie 50-70 (a i dalej) – biegają, wspinają się, kochają, podróżują na krańce świata i dawno już przesunęli granice tego, co kiedyś rezerwowane było tylko dla młodszych. WHO i ONZ określają granicę starości na 65 lat, a doszły mnie słuchy, że rozważane jest przesunięcie do 70 … Natomiast w Polsce, wg GUSu tym progiem jest już … 60-tka! Czyli np. ja za 6 lat… Trochę nie wiem, jak zaakceptować fakt, że wg polskich norm będę wtedy starowinką. Wobec takiego podejścia, może mniej należy się dziwić, że polskie społeczeństwo z uporem traktuje swoich starszych współobywateli jak zmurszałe drzewa w lesie, zbutwiałe fizycznie i mózgowo.
Mnie osobiście mózg jeszcze się żarzy, szczególnie wtedy, kiedy widzę, jak jesteśmy traktowani. Trudno jest mi zapomnieć moją dyskusję sprzed kilku lat z pewną studentką, której pomagałam zbierać dane do ankiety dotyczącej życia seksualnego „seniorów”. Owa panna z uporem maniaka twierdziła, że to już od 50-tki, bo tak mówi jej 40-letni wykładowca i basta! Nie pomagało moje tłumaczenie, że świat poszedł do przodu, że to absurd itd. Nie! I koniec. A tak prawdę mówiąc, nie zdziwiłoby mnie wcale, gdyby wyniki jej badania pokazały, że nasze pokolenia częściej mają czas i chęć na miłosne igraszki niż studentka albo pan profesor. Nierzadko też oczy stają mi w słup, kiedy widzę, co piszą do mnie młodzi ludzie z agencji reklamowych. Jakiś czas temu padła na przykład propozycja wpisu na temat telefonów komórkowych dla seniorów, żeby pokazać, że, cytuję: „dojrzałe osoby też powinny być na bieżąco z urządzeniami elektronicznymi”… A nie liczyć na liczydłach i wysyłać telegramy gołębiem? Albo inna perełka. Dostaję maila od pewnej organizacji, w którym czytam, że „Praca może zapewnić kobiecie zdrowie w dojrzałym wieku” i jakie są liczne zalety dla organizmu, umysłu itp. I żeby o tym napisać. Jasne, dobrze wiem, że praca sprzyja witalności. Tylko w tym przypadku chodzi o „aktywność” w charakterze opiekunki dla osób starszych. Aha! Jest to ciężka i wymagająca praca i oczywiście kobietom w tym zawodzie należy się szacunek. Ale czy tylko to w nas widzicie? Opiekunki? Są wśród nas doświadczone księgowe, szefowe, specjalistki od administracji, ekonomii, marketingu i PR. Tylko mało kto chce je zatrudnić. A jeśli już mają pracę, to najczęściej zwalnia się je w pierwszej kolejności. Znam niejedną historię.
Niestety, rynek pracy dla 50+ to chyba największe wyzwanie w tej grupie. O ile większość z nas doskonale wie, do czego jesteśmy zdolni i na co nas stać, to umysły pracodawców i rekruterów ugrzęzły w bagnie stereotypów. Wprost niewiarygodne są „rewelacyjne odkrycia” w tym kontekście. Cytat z wypowiedzi szefa jednej z wielkich firm rekrutacyjnych, po konferencji, która odbyła się wiosną tego roku: „Pokolenie 50+ (…) to niedoceniany przez rynek, niezwykle cenny rezerwuar wiedzy, doświadczeń i kompetencji. Czas zwrócić na to uwagę firmom, jak i nam samym.” Oj czas drodzy Państwo! Dane statystyczne są nieubłagane, wg GUS tylko 34% osób między 50 a 64 r.ż. jest aktywnych zawodowo, w tym tylko ok. 30% kobiet! Polska zajmuje dopiero 30-te miejsce w rankingu PwC „Golden Age Index” oceniającym poziom wykorzystania potencjału osób w wieku powyżej 55 lat (źródło: Paweł Chaber, ekspert PARP[1]) Co za marnotrawstwo! I zgadzam się z opinią eksperta, że trzeba przede wszystkim zmiany nastawienia pracodawców, bardziej przyjaznego podejścia i opracowania strategii integracyjnych dla mieszanych wiekowo zespołów pracowników. Cały świat na tym korzysta. Z doświadczenia, spokoju, wytrwałości i lojalności. Tymczasem u nas, póki co, większość zatrudniających traktuje osoby 50+ tak jak byśmy byli pacjentami po lobotomii.
Świat myśli, że my za nim nie nadążamy, a to świat nie nadąża za nami. Widzę to w realu i w mediach społecznościowych. Jesteśmy aktywni, realizujemy nasze pasje i zamiast studzić apetyty, właśnie wrzucamy wyższy bieg! Tak jak znajoma para, która wzięła ślub (ona 65/on 72), po czym pojechali do Tel-Avivu na tydzień miodowy. Nikt z nas nie chce słuchać, co mamy robić, jak się ubierać i czego nam nie wypada. Wszystkim „niewypadyzmom” mówimy BYE! A od młodszych oczekujemy szacunku, bo to my wyrąbujemy ścieżkę, którą Wy chętnie kiedyś pójdziecie. Dzięki nam. Do zobaczenia na szlaku!
[1] Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości