Lubię Dzień Kobiet. Nie przeszkadzają mi prychania, że „kobietą to ja jestem cały rok”, że to scheda komunizmu, tani sposób na to, żeby „docenić”, dać kwiatki, a potem, jak gdyby nigdy nic, szybciutko powrócić do mniej kwiecistej codzienności. Nie szkodzi, dobrze, że jest taki dzień, kiedy świat zwraca na nas uwagę, a my możemy być dumne z naszej kobiecości i zwracać uwagę światu na to, co nas boli.
W Starożytnym Rzymie w pierwszym tygodniu marca obchodzono „Matronalia”, święto związane z początkiem nowego roku, macierzyństwem i płodnością. Mężowie obdarowywali swoje żony prezentami i spełniali ich życzenia. Mnie się podoba! Nigdy dosyć prezentów i spełniania moich życzeń! W czasach nowożytnych historia Dnia Kobiet wiąże się z upamiętnieniem kobiecych strajków, marszów i demonstracji o prawa kobiet na początku XX wieku. A potem z walką o równouprawnienie i ruchami feministycznymi. Ostatnio znowu więcej protestów i ja też, na fali tego nurtu napisałam mini-manifest kobiety dojrzałej, który zamieściłam na fanpejdżu Baby na FB tutaj. Manifest cieszył się sporą popularnością, co pokazuje, jak żywe są w nas pewne emocje i potrzeby.