Polskie kobiety dojrzałe długo czekały na taki projekt jak „Kobieta po polsku. Mężczyzna po polsku”. Jest to cykl imprez poświęconych w szczególności właśnie im. Powstał po to, by dodać im odwagi i motywacji do działania oraz wydobyć na światło dzienne ich zewnętrzne i wewnętrzne piękno. Spotkania uwalniają energię oraz błysk w oku utracone w życiowej batalii albo stłamszone przez ograniczenia narzucane przez społeczeństwo. W tym projekcie nie jesteś na nic za stara i na nic nie jest za późno. Ani na podkreślenie urody w nowej odsłonie ani na odkrycie potencjału, który w tobie drzemie. Możesz nawet zrobić sobie fryzurę na punka, założyć skórę z ćwiekami i wskoczyć na motorową bestię. Może właśnie o tym całe życie marzyłaś? Przeczytaj o projekcie i zapisz się na następną edycję. Tylko wiesz co, pośpiesz się. Miejsca wypełniają się błyskawicznie.
Dorota Kłębokowska, autorka projektu „Kobieta po polsku. Mężczyzna po polsku” jest po trzydziestce. Wychowała się w małej miejscowości, w rodzinie wielodzietnej. Jak sama mówi, miała trudne dzieciństwo i wczesną młodość, a życie nigdy nie było dla niej łaskawe. Pracuje od 12-tego roku życia i do wszystkiego doszła sama. To ją ukształtowało. Dlatego odnajduje w sobie teraz empatię i siłę do pomagania innym. Dorota to dziewczyna wielu talentów i pasji. Dziś z powodzeniem prowadzi agencję eventowo-modelingową, a zważywszy na ilość pomysłów, które ma w głowie, na pewno nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa.
Bezpośrednim impulsem do zorganizowania projektu była choroba nowotworowa jej mamy. Pani Kazimiera wychowała ośmioro dzieci. Dorota chciała wyrazić jej wdzięczność za ten trud, a także wzmocnić ją psychicznie i emocjonalnie po przebytej chorobie. Chciała, aby mama poczuła się atrakcyjnie i kobieco. Potem pomyślała, że pewnie więcej jest takich kobiet, które w wieku dojrzałym potrzebują wsparcia dla swojej kobiecości i motywacji do działania. Tak narodziła się koncepcja cyklu imprez dla osób dojrzałych (początkowo tylko dla kobiet, obecnie również dla panów), których celem jest inspirowanie do zmian w życiu i w sposobie myślenia o sobie, wsparcie emocjonalne, podniesienie samooceny i poczucia wartości, zmiana wizerunku, zachęcanie do rozwijania talentów i zainteresowań. A to wszystko w przyjaznej atmosferze wzajemnej akceptacji, zrozumienia i zabawy.
Spotkania odbywają się raz na miesiąc, a ich formuła jest zawsze taka sama. Grupa liczy 15 osób. Na początku uczestniczki przedstawiają się, po czym odbywa się część „edukacyjno-rozwojowa”: zajęcia motywacyjne, wykłady stylizacyjne, wiedza o savoir vivre czy z zakresu pielęgnacji urody. Zapraszani są goście: stylistki, coachinie, kobiety biznesu. Najważniejszym elementem każdej edycji jest metamorfoza wizualna uczestników oraz profesjonalna sesja zdjęciowa. To jest też ta część, którą uczestniczki lubią najbardziej, a efekty są spektakularne.
Można się śmiać z tego, że zmiana fryzury, nowy makijaż, wystrzałowe ciuchy zmieniają coś w głowach. A jednak tak jest i to nie jest powód do żartów. Tak działa nasza psychika, zwłaszcza kobieca. Poczucie atrakcyjności podnosi samoocenę, a także wzmacnia wiarę w siebie i własne możliwości. Krótko mówiąc – daje kopa. Mało tego, zmienia się postrzeganie nas przez innych. Kiedyś czytałam, że kilka lat temu Urząd Pracy na Śląsku zorganizował kursy dla bezrobotnych kobiet. Nie uczono ich maszynopisania czy podstaw księgowości, ALE tego, jak dbać o siebie, jaka fryzura jest dla nich najkorzystniejsza, jak dobierać i komponować ubiór. Na zakończenie każda z uczestniczek przeszła metamorfozę stylizacyjną i wyszła w świat z wielkim WOW na swój widok. Wszystkie dostały nową pracę w ciągu miesiąca.
Pierwsze spotkanie z cyklu „Kobieta po polsku” (wtedy jeszcze taka była nazwa) odbyło się 4 czerwca. Dorota Kłębokowska tak opisała to wydarzenie na fanpage’u projektu: „Założeniem było wydobycie seksapilu, motywacja do działania, wspólna zabawa, pokazanie pazura, a przede wszystkim przypomnienie kobietom, że są WAŻNE I PIĘKNE! (…) Z moich obserwacji wynika, że nasze piękne POLKI zapominają o swoim JA i mam nadzieję, że udało nam się Wam o tym przypomnieć”. Nic dodać, nic ująć. Dokładnie tak! Bardzo często polskie kobiety stawiają siebie na ostatnim miejscu w hierarchii rodzinnej i najwyższy czas, aby zadbały także o siebie i swoje potrzeby.
Kolejna edycja odbyła się w sierpniu – w stylistyce motocyklowej i to w wersji hardcore! Skóry, ćwieki, punkowe fryzury – muszę się przyznać, że ja osobiście zakochałam się w tych stylizacjach! To kwintesencja tego, co niektórym z nas w duszach gra! Pójście za głosem wewnętrznej wolności, wyjście poza schematy, przygoda, prztyczek w nos społeczeństwu, które lubi wpychać kobiety dojrzałe w jedynie słuszne role i łańcuchy „niewypadyzmu”. A może ja właśnie po pięćdziesiątce chcę rozpuścić włosy, wsiąść na motor i pojechać w nieznane w poszukiwaniu przygody i ciekawego życia? Piszę to w sensie metaforycznym, ale myślę, że wiele z nas ma taki swój motor, na który chciałybyśmy wsiąść i po prostu odjechać.
Kobiety, które biorą udział w projekcie są bardzo różne. W wieku od 35 do 70 lat, mają różne historie życiowe, zawody, pasje i marzenia. Czasem spełnione, czasem nie. Przychodzą, ponieważ chcą poczuć się piękne, pewniejsze siebie. Niektóre chcą wzmocnić swoje poczucie wartości, inne szukają towarzystwa i wsparcia innych kobiet. Pod wpływem projektu rozkwitają, pokonują wewnętrzne blokady i ograniczające przekonania. Brak pewności siebie i wiary we własne możliwości, a także niepewność o opinie środowiska to powtarzające się motywy w wypowiedziach uczestniczek. Projekt pomaga im te obawy przezwyciężyć.
Na zaproszenie Doroty przychodzę z wizytą na 5-tą edycję. Tym razem grupa jest mniejsza, kilku osobom coś wypadło, kobiet 50+ jest 9. Przyjechały z różnych miejscowości. Siedzę w kręgu i słucham ich historii. Nie ma tu łatwych biografii. Rozwody, przedwczesne wdowieństwo, samotne macierzyństwo, zwolnienie z pracy w okolicach 50-tki, depresja, ciężka praca, aby się utrzymać, wykształcić dzieci. Samo życie. Dzisiaj biorą sprawy w swoje ręce, chcą realizować swoje zainteresowania i marzenia, rozwijać talenty artystyczne. Kilka z nich jest zarejestrowanych w agencjach aktorskich. Grają w filmach i reklamach jako statystki i epizodystki (czasem w znanych produkcjach takich jak „Klan”, „Barwy szczęścia”, „Apetyt na miłość”, „Botoks”) i daje im to wielką frajdę. Ktoś spotkał późną miłość, ktoś udziela się społecznie, ktoś prowadzi fundację hospicyjną, ktoś pisze wiersze.
„Co daje wam projekt?” – pytam. Ewa, kobieta-punk z edycji motocyklowej mówi, że tego typu wydarzenia to coś, co kocha. Jest spontaniczna, z temperamentem, lubi wyzwania i przygody. Kiedyś bizneswoman, dziś aktorka w filmach (jest po Szkole Aktorskiej Machulskich). Projekt dał jej możliwość spróbowania czegoś nowego, oryginalnego, a odlotowa stylizacja dodała skrzydeł i utwierdziła w przekonaniu, że ciągle stać ją na dużo i jeszcze więcej. Czuje, że teraz właśnie nadszedł odpowiedni moment na rozwijanie tego potencjału. TERAZ jest gotowa. Projekt wzmocnił również jej asertywność wobec krytyków jej stylu życia. Nie zważa na to, „co ludzie powiedzą”. Jej odwaga została nagrodzona. Dzięki tej sesji dostała propozycję, która może zmienić jej życie, ale na razie to tajemnica.
Sylwia z Warszawy, zawodowa skrzypaczka w zespole Mazowsze, przeżyła załamanie nerwowe, kiedy została zwolniona po 27 latach pracy. W jej przypadku życiowy zakręt stał się początkiem nowego etapu, kariery i rozwoju. Wyszła za mąż, zgłosiła się do agencji aktorskiej, pracuje w filmach jako epizodystka i statystka. To dało jej nową siłę i energię, poznaje mnóstwo nowych ludzi, cały czas coś się dzieje, kocha swoje obecne życie. Chyba najbardziej żywiołowa uczestniczka tej edycji.
Małgosia pochodzi ze Słupska, ale od wielu lat mieszka w Warszawie. Po rozwodzie samodzielnie wychowała i wykształciła dwoje dzieci. Jest kobietą niezależną. Pracowała w kilku zawodach, 5 lat temu została zwolniona z pracy. Była po 50-tce. Wysłała 400 podań. Bez skutku. Koleżanka namówiła ją na casting w agencji aktorskiej. Poszła, bo była ciekawa. Teraz pracuje jako statystka i epizodystka w filmach i serialach. Planuje otworzyć Gabinet Reiki i Energoterapii (zajmuje się tym nieodpłatnie od 20 lat) i zacząć na tym zarabiać. – „Teraz wreszcie możemy o siebie zadbać, odkryć to, co zakryte i pokazać światu, opowiedzieć szczerze o sobie”.
Zgłosiła się do projektu, żeby nabrać odwagi i siły do działania. Jej marzeniem jest gospodarstwo agroturystyczne. Jest już też gotowa na miłość. „Może zgłoszę się do „Rolnik szuka żony” i znajdę szczęście? A może spotkam kogoś spontanicznie?” – zastanawia się Małgosia. Kiedy patrzę na to, jaką jest atrakcyjną i pełną energii dziewczyną, to nie mam wątpliwości, że to wkrótce nastąpi. Trzymam kciuki!
Kama z Łodzi jest piękną kobietą, a stylizacja zaproponowana przez zespół Metamorfoz wydobyła pełnię jej dojrzałej urody. Przyjechała, ponieważ ten projekt wzmacnia kobiecość i poczucie wartości. Kama pracuje jako asystent rodziny w środowiskach patologicznych. To trudny, wymagający zawód, ale wiek i życiowe doświadczenie są atutem. „Moja praca wypiera kobiecość, tam trzeba być twardym, a ten projekt epatuje kobiecością, kobiecą miękkością, sprawia, że czuję się lepiej. Pielęgnowanie kobiecości jest ważne, nie można jej zatracić” – uważa Kama.
Wiesia przyjechała do Warszawy z Malborka. Jest nauczycielką. Do projektu zawiodła ją ciekawość. Miała obawy, ale pomyślała: „Jak nie teraz, to kiedy?” Już raz stchórzyła i nie wzięła udziału w dużej imprezie dla kobiet, potem bardzo żałowała. Co dał jej projekt? „Poznałam nowych ludzi, zobaczyłam siebie w nowej stylizacji i bardzo się sobie podobam. Bałam się, a teraz jestem zachwycona” – mówi Wiesia i dodaje: „Udział w projekcie dodał mi odwagi i ochoty na więcej. Może zgłoszę się do agencji modelek albo aktorskiej? Myślę, że jestem fotogeniczna i chciałabym to wykorzystać. W wieku 50+ trzeba się pokazać, nie zamykać się. To mnie się już nic nie należy? Chcę jeszcze coś przeżyć, czerpać z życia garściami tyle, ile się da!!!”
Ewa i Mariola to dwie najstarsze uczestniczki tej edycji. Obie na emeryturze, wcześnie owdowiały, samodzielnie wychowały dzieci. Teraz robią to, co chcą. „Czas na mnie” – mówi Mariola. Obie pracują w agencjach aktorskich. Ewa zwiedza świat i Polskę, działa w Fundacji Hospicyjnej dla chorych na nowotwory, założonej przez jej syna. Projekt traktuje jako dobrą zabawę, „tu jest bardzo miła, przyjazna atmosfera” – mówi. Mariola też jest zadowolona z udziału. „Bardzo mi się tu podoba, jest na luzie, rodzinnie. Kobiety powinny wychodzić z domu, brać udział w różnych wydarzeniach!” – namawia.
Marika z Łodzi jest już trzeci raz w projekcie. Jest Węgierką z pochodzenia, mieszka i pracuje w Łodzi. Dorosły syn studiuje. Nie wstydzi się, ile ma lat, lubi swój wiek, bo ma więcej doświadczenia. O projekcie dowiedziała się od koleżanki. „Uwielbiam się fotografować” – mówi. Z wykształcenia jest muzykiem po Akademii Muzycznej, śpiewała w chórze, obecnie pracuje w firmie komputerowej. Marzy o tym, żeby zostać aktorką, ale to marzenie jest na razie uśpione, póki co, chce wspierać finansowo syna. Niemniej, po dzisiejszym wykładzie motywacyjnym wie, że zapisze się wreszcie na flamenco. „Po 8 godzinach pracy potrzebuję wyrwać coś z życia” – śmieje się Marika.
Niewątpliwie najbardziej spektakularną metamorfozę dnia przeszła Mieczysława, która przyjechała aż z Wałcza w województwie zachodniopomorskim. Przemiana była tak wielka, że większość uczestniczek nie mogła sobie przypomnieć, jak Miecia wyglądała PRZED! Z niepozornie wyglądającej starszej pani zamieniła się w atrakcyjną, emanującą pewnością siebie dojrzałą kobietę. Rozmowa z nią uświadomiła mi, że ten „niepozór” to wielki pozór. Miecia kipi energią i nowy wizerunek doskonale tę energię wydobył. Jest emerytką, ale całe życie pracowała w handlu. Jest lokalną aktywistką społeczną, nie nadążałam notować tego, czym się zajmuje! Brała udział w szkoleniach dotyczących rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Założyła Centrum Aktywizacji Lokalnej w Wałczu, które działało przez 15 lat i o którym napisała książkę. Udziela się w Punkcie Informacji Obywatelskiej, Punkcie Informacji Europejskiej i w Centrum Wolontariatu. Od 35 lat działa w Federacji Konsumentów, prowadzi rubrykę z poradami konsumenckimi w gazecie lokalnej. Otrzymała honorowy tytuł „Laur Powiatu Wałeckiego w dziedzinie działalność społeczna”.
Im więcej Miecia mówiła, tym ja stawałam się coraz mniejsza, a ona coraz większa! Miecia wymiotła po prostu! Teraz chodzi na kurs angielskiego, bo „ma ochotę na stare lata się nauczyć” i chce się zarejestrować w agencji aktorskiej, grać w filmach. To jest jej obecne marzenie do spełnienia. „Nie żałuję niczego” – mówi i radzi innym kobietom: „Przestańcie narzekać, zacznijcie realizować małymi kroczkami to, co chcecie”. – „Czy podoba Ci się Twoja metamorfoza?” – pytam. „Tak, jestem zachwycona, ale nie mogę się do niej przyzwyczaić. Drugi raz w życiu mam makijaż na twarzy”. Myślę, że się przyzwyczai, zwłaszcza, że o tej przemianie napisała nawet lokalna gazeta!
To jest mój najdłuższy wpis w historii, ale nie sposób było krócej, kiedy ma się do czynienia z ciekawym projektem, który tak bardzo wspiera kobiety dojrzałe i to na wiele sposobów. A ja ze swej strony mogę dodać: „Kobiety! Odwagi! Idźcie i „grzeszcie” więcej!” Tylko dobrze Wam to zrobi.
Więcej o uczestniczkach tej i innych edycji, a także o kolejnych wydarzeniach przeczytacie na stronie Projektu tutaj
Zdjęcie tytułowe oraz Ewa na motorze: Iza Szypulska
4 komentarze
Tyle ciekawych kobiet i ich historii…:) Pięknie o nich wszystkich napisałaś..:)
Dziękuje Violu! Byłam zafascynowana tymi historiami… tym, ile niezwykłych opowieści kryją w sobie kobiety …. Bardzo to było inspirujące i wzmacniające
Tyle ciekawych kobiet i ich historii…:) Pięknie o nich wszystkich napisałaś..:)
Dziękuje Violu! Byłam zafascynowana tymi historiami… tym, ile niezwykłych opowieści kryją w sobie kobiety …. Bardzo to było inspirujące i wzmacniające