Miłość nie zna wieku i z tym chyba wszyscy się zgodzimy. Minęły też czasy, kiedy kobiety o samostanowieniu w kwestiach sercowych mogły tylko pomarzyć i zmuszone były oddawać rękę i resztę ciała w imię wyższych celów rodziny. A potem z „siłom i z godnościom osobistom” znosić hulanki, swawole i zdrady małżonka, bo konserwatyzm obyczajowy nie pozwalał na rozwody. Jeśli zaś zanadto podskakiwałaś, zawsze mogli cię wsadzić do psychiatryka. Na szczęście, dzięki postępującej emancypacji, walce o prawa „słabej płci” oraz powszechnemu dostępowi do edukacji i pracy, my kobiety – mamy dzisiaj o wiele lepszą sytuację.
Część panów zaś nadal ma problem z upgradem systemu operacyjnego do wersji XXI wiek. Marzy im się, aby „puchy marne” były „częścią dobytku” mężczyzny, jak był łaskaw niedawno powiedzieć jeden z członków założycieli Fundacji „Patriarchat”. Nie takie rzeczy o relacjach damsko-męskich już się w Polsce słyszało i to przy akompaniamencie mizoginistycznego rechotu. To spuścizna po mentalu czasów słusznie minionych i choć ma swoje zwolenniczki, to bojowniczek „o wolność i demokrację” (w związku) przybywa. Dotyczy to także kobiet dojrzałych – jesteśmy bardziej samodzielne, niezależne i świadome swojej wartości. Czasem tylko jest jak w starym dowcipie: „ma gdzie, ale nie ma z kim”.
Mężczyźni mają lepiej?
Nie jest tajemnicą, że w materii amorów biologia, kultura i tradycja od zawsze faworyzowały mężczyzn, a oni skwapliwie z tego korzystali. Występowali z pozycji siły i uprzywilejowanego statusu społecznego. Wielu panów lubi(ło) czynić kobietę „sobie poddaną” i uprawiać to poletko bez ograniczeń, ewentualnie z płodozmianem na młodsze uprawy. Temat aktualny do dziś, bo sporo mężczyzn tak rozumie rewitalizację swojej gleby w wieku dojrzałym.
To „moja ostatnia szarża ułańska” powiedział pewien 60-latek osłupiałej żonie i oddalił się „z szablą” w kierunku nowego pola bitewnego. Nie znam dalszych losów tej potyczki, wiem tylko, że poświęcił dla niej nie tylko wieloletnie małżeństwo, ale też karierę i szacunek znajomych. Przykłady można mnożyć.
Nie jest łatwo wyjść z szoku po 30 latach związku, ale na szczęście „porzucane” radzą sobie coraz lepiej, m.in. dzięki zmianom społecznym, wsparciu terapeutów i swojego środowiska. Po jakimś czasie była żona wstaje, otrzepuje kolana i idzie dalej. Nierzadko żwawszym krokiem, bo bez kamienia u szyi. Rozwija swoje pasje i zaczyna błyszczeć własnym światłem, a nie odbitym. Niektóre znajdują nowych partnerów zwabionych tą energią. W międzyczasie okazuje się, że „ułan” jednak przeszarżował, a jego koń mocno kuleje, bo galop nie wyszedł mu na zdrowie. Przy okazji polecam wszystkim instruktażowo zabawną książkę i film z 1996 r. z Bette Midler, Goldie Hawn i Diane Keaton („Zmowa pierwszych żon”/”The First Wives’ Club”). Stare, ale jare.
Kult młodości
Jest nadal aktualny i zbiera swoje żniwo, ale dojrzałe panie dzielnie odbijają piłeczkę. „Men grow cold as girls grow old” śpiewała niezapomniana Marilyn Monroe. No cóż, w czasach Silver Revolution wiele kobiet w „pewnym wieku” to gorące babki o gorących sercach, a męskie sny to raczej sny o potencji, a nie o potędze. Mają im w tym pomóc młode ciała i wpatrzone, trzepoczące rzęsami oczy, i nie ma co dyskutować z walorami tego tradycyjnego SPA dla panów.
Starsze dziewczyny również odważnie otwierają się na relacje z młod(sz)ymi mężczyznami i to zaczyna być coraz częstsze zjawisko. Zaczęło się od pani Macron, a „efekt Brigitte” zatacza coraz szersze kręgi. W tej chwili prawie każda szanująca się gwiazda czy celebrytka ma młodszego chłopaka i to przestaje dziwić. Za Madonną nie można nadążyć i nie ma znaczenia czy to „miłość” czy świadomy PR. Od czasu pokazu filmu „Powodzenia, Leo Grande” opowiadającego o stricte erotycznej relacji 28-latka z 62-latką (w tej roli fenomenalna Emma Thompson) nic już nie będzie tak samo. Dodał on śmiałości wielu kobietom, a temat coraz częściej jest podbijany przez media i kinematografię. W marcu tego roku furorę wywołała informacja, że nowy kandydat na Jamesa Bonda (Aaron Taylor-Johnson 33) ma o 23 lata starszą żonę, o której mówi „moja bratnia dusza”. Specjaliści zgodnie podkreślają, że taka relacja ma uzasadnienie biologiczne, emocjonalne i seksualne.
Kobiety chcą więcej od życia (i mężczyzn)
Mamy dzisiaj pełną skalę różnych damsko-męskich konfiguracji z dojrzałymi bohaterkami. W stałym, wieloletnim związku, który rozkwita na nowo, gdy dzieci wychodzą z domu, a para może znów zająć się sobą. Równolatkowie z odzysku, którzy szukają szczęścia z osobą na tym samym etapie życia, kiedy podobne doświadczenia bardziej łączą niż dzielą. Starsza z młodszym czy wreszcie – aktywna singielka, inwestująca w rozwój własny i luźne relacje z facetami na dochodne.
Najważniejsze, by pani/pan byli zadowoleni. A z tym zadowoleniem bywa różnie. Głównym źródłem konfliktu jest wspomniana powyżej różnica interesów. Dojrzałe kobiety nie chcą być dłużej robotem wielofunkcyjnym obsługującym całą rodzinę, pragną wreszcie żyć bardziej swoim życiem, mężczyźni natomiast szukają „żeńskiej energii” i „cnót niewieścich”. Panie nam się rozbrykały, a panowie nie bardzo wiedzą, jak sobie z tym poradzić i wylewają swoje frustracje. Na jednym z portali randkowym Grzegorz lat 58 lat napisał: „szukam normalnej kobiety bez dzikiego parcia na sport, taniec, konie, podróże i wegetarianizm.” No widać, że się oczko temu misiu trochę odkleiło, ale życzymy znalezienia partnerki, która mu je z powrotem przyklei.
Czego oczekuje kobieta dojrzała?
To prawda, że dojrzałe kobiety mają dzisiaj więcej energii (nie wszystkie), ale najważniejsze jest to, aby właściwe energie się ze sobą spotkały. Obojętnie w jakiej konstelacji. Tradycyjnej czy nowoczesnej. „Silna” i radząca sobie nie oznacza „bez serca”, empatii i ciepła, których tak szukają panowie. Często taka postawa kobiety wynika z życiowej konieczności, a często wyzwala ją doświadczenie, wolność od domowego kieratu i świadomość, czego się chce. Najczęściej partnera, który to zrozumie, nie poczuje się „gorszy”, a może nawet sam się zainspiruje do wspólnych aktywności. Tymczasem obserwatorzy i badacze zgodnie twierdzą, że starsi mężczyźni w Polsce jacyś tacy bamboszowi się zrobili. Na jednej z grup 50+ padło pytanie: „Jak podrywają mężczyźni po 50?” Odpowiedź: „musi najpierw poderwać tyłek z kanapy”. Dlatego coraz więcej pozwów rozwodowych wnoszonych przez kobiety i coraz więcej otwierania się na zainteresowanie młodszych. Choćby dla przygody, a co!
W dojrzałym związku ważna jest przyjaźń
Niemniej wiele kobiet mówi też, że dojrzałe związki, bazujące na przyjaźni, wspólnych zainteresowaniach, rozumieniu słabości i wzajemnym wsparciu to wspaniała sprawa. W takich związkach nie ma miejsca na patriarchalno-protekcjonalne traktowanie kobiety czy też odwrotnie, wieczne smędzenie narzekanie i krytykowanie mężczyzny za bliżej nieokreślone nieudacznictwo.
Tylko gdzie ich szukać, kiedy wokół tak mało nowego „towaru”? W sieci na różnych grupach albo na portalu randkowym? Niektórzy znajdują, zwłaszcza, że są takie dedykowane specjalnie ludziom dojrzałym. W sanatorium na osławionych mroczną reputacją tańcach w Ciechocinku, gdzie spotykają się rekiny i piranie parkietu? Hmm, może jest to jakiś sposób na pożarcie (się). A może na wyjazdach turystycznych albo spotkaniach maturalnych, kiedy spotkasz dawną, przyprószoną patyną miłość zaparzysz tę miętę jeszcze raz? To pytania godne bohaterów największych szekspirowskich dramatów, a życie nie zawsze układa się według scenariusza komedii romantycznej. Na szczęście mamy dzisiaj tyle różnych opcji, że możemy wybierać, a słowo klucz to „odwaga” – do sięgania po to, co nam służy. Do udanego pożycia solo również.
2 komentarze
Super artykuł, polecam serdecznie 🙂
Dziękuję! Cieszę się, że się podobał!