Impulsem do napisania tego tekstu były różne wydarzenia, które wleciały na moją orbitę w ostatnim czasie. Coś, co wpadło mi w oczy albo uszy, czyjaś wypowiedź, komentarz na Facebooku, opowieść filmowa czy autentyczna historia z życia wzięta. To, że w grupie wiekowej 50+ „dzieje się” już chyba dla nikogo nie jest tajemnicą. Coraz więcej dojrzałych kobiet pokazuje się światu i demonstruje, że mają temu światu do zaoferowania coś więcej niż niedzielny obiad z rosołem i szarlotką. Coraz więcej jest Nierdzewnych, które mają odwagę żyć po swojemu i kreować rzeczywistość według własnych zasad. Robią to, co lubią albo sięgają po nowe, rozwijają swoje pasje i cieszą się życiem, w którym odnajdują świeży blask. Taki sam blask mają w oczach, kiedy o tym opowiadają. Rewolucja „srebrnego pokolenia” powoli staje się faktem i wpełza także do naszego kraju. Niestety nie wszyscy chcą z niej korzystać…
Co wolisz – telewizor czy bal?
Nie wszystkie panie kupują bilet na ten pociąg. Ba! Nawet nie idą na dworzec. Okopują się w twierdzach swoich domów, a drutem kolczastym otaczają głowy, aby broń boże nie dotarła tam żadna myśl, że mogą w swoim życiu coś zmienić. Mury są, zasieki są, tylko jakoś napięcia brak. I świeżego powietrza. Aż duszno od przekonań typu: „a co mnie może jeszcze spotkać”, „jestem taka samotna”, „co ja mogę”, „nie mam pieniędzy”, „inni to mają/są (tu wstawić), a ja?”, „a jakie ja mam możliwości?”, „nie będę się ośmieszać”, „co inni powiedzą”, „a po co?” i tak dalej i tak dalej. Lista jest długa. A panie są najlepszymi pielęgniarkami dla swojej niewiary, malkontenctwa, narzekactwa i wreszcie, co tu dużo mówić – pasywności. Najlepiej, jakby wprost z telewizora wjechał im do domu książę w karocy i zabrał do krainy cudów. No, ale cóż, Kopciuszek, żeby spotkać księcia, też wyszedł z domu i pojechał na bal… Inaczej do tej pory babrałaby się w popiele.
Księżniczko – wyjdź z wieży!
Przed wakacjami pojechałam z wykładem na temat „Antykorozyjnego stylu życia” na uroczyste zakończenie „roku akademickiego” na Uniwersytecie III Wieku w pewnej małej miejscowości w województwie łódzkim. Na miejscu okazało się, że grupa działa prężnie, ale jedną z bolączek Zarządu jest wyciąganie z domów „opornych”. Oczywiście, nie każdy musi chcieć brać udział w zajęciach, ale kupą raźniej moście panie! Kobiece spotkania przy darciu pierza, deptaniu kapusty, lepieniu pierogów czy wycinankach to wielowiekowa tradycja dzielenia się żeńską energią. Coś, co daje poczucie wspólnoty i wsparcia. Dzisiaj już nie skubiemy gęsi, ale możemy robić wiele innych interesujących rzeczy razem. Ofert różnego rodzaju zajęć/spotkań/warsztatów/klubów jest bez liku (także w internecie, jak np. ten). I jest to o wiele ciekawsze niż samotne tkwienie przed telewizorem. Pisałam o tym w artykule o wspaniałych kobietach z podwarszawskiego Józefowa, który możesz przeczytać tu. Same zainicjowały swoje spotkania, które stały się ważnym elementem ich życia i dają im dużo radości.
Latem przeczytałam w magazynie „Pani” list od pewnej starszej kobiety do Krystyny Jandy. Czytelniczka żaliła się na swoje życie, samotność (wdowa, dzieci za granicą), monotonię i poczucie bycia niepotrzebną. Najbardziej zdumiało mnie zdanie: „Widuję na osiedlu inne takie kobiety jak ja. Mijamy się w milczeniu, nie rozmawiamy ze sobą, bo i po co?” Odpowiedź aktorki była empatyczna, ale zdecydowana, a ja podpisuję się pod nią obiema rękami. To my kreujemy naszą rzeczywistość. Od siedzenia w domu nic się nie wydarzy. Janda radziła autorce listu, aby nie zamykać się w swojej skorupie, ale ją otworzyć i baczniej rozejrzeć się dookoła. Być może zgłosić się jako wolontariusz do jakiejś fundacji, która na przykład działa na rzecz dzieci albo zwierząt, bądź do pomocy w hospicjum (jeśli ktoś czuje się na siłach). Każda taka pomoc jest potrzebna, a Ty być może zyskasz poczucie sensu w życiu i nowe znajomości. I kto wie, co jeszcze.
Jest życie poza twoją planetą
Pod koniec lata zaś obejrzałam na vod.pl angielski film „Do zakochania jeden krok”, choć tytuł oryginalny „Odnajdując grunt pod nogami” wydał mi się o wiele bardziej adekwatny. Sandra, 60-letnia żona bogatego i wpływowego męża jest w szoku, kiedy odkrywa zdradę małżonka. Wyprowadza się do swojej siostry, która prowadzi zgoła inny tryb życia niż nasza bohaterka dotychczas. Bif nie jest tak zamożna ani nie ma tak wysokiej pozycji społecznej, ale jest kolorowa, pełna życia i radości, kocha ludzi, chodzi na zajęcia taneczne. Sandra, początkowo traktująca z góry środowisko siostry, stopniowo porzuca swoje opory i uprzedzenia. Otwiera się na ten nieznany jej świat, co wychodzi jej tylko na dobre. Film daje do myślenia i polecam go z całego serca.
Doceń to, co masz
Dość często też czytam w sieci wpisy albo komentarze, których autorki porównują się z innymi umniejszając własną sytuację. Na przykład: „… to znana, piękna kobieta, spełniona żona… jak to się ma do mnie, szarej, zwykłej kobiety, samotnej w normalnej codzienności?” Jest mi wtedy smutno. Ile jeszcze kobiet tak myśli? Ile kobiet nie docenia siebie i tego, co ma? Ile kobiet odmawia sobie możliwości bardziej spełnionego, szczęśliwszego życia? Otóż nigdy przenigdy nie wolno się do nikogo porównywać, bo po pierwsze każdy z nas ma w sobie unikalne wartości, a po drugie nigdy nie wiadomo, jakie tak naprawdę życie ma „słynna znana i piękna kobieta”. Może chowa siniaki (i te fizyczne i te emocjonalne) pod pięknym makijażem. A tobie zazdrości tej „normalnej codzienności”…
Daj sobie szansę
Ja wiem, że świat nie jest sprawiedliwy. Nigdy nie był i nie będzie. I wiem, że trudno się z tym zgodzić, ale tak jest. Nie wszyscy są silni i przebojowi, otwarci na ludzi, komunikatywni. Nie wszyscy mają energię albo zdrowie. Wiele z Was przydusiło życie i ciężko się z tego podnieść. Bardzo dużo z Was nie jest też po prostu przyzwyczajonych do tego, że mogą zrobić coś DLA SIEBIE. Tak zostałyśmy nauczone. Żona, matka, córka. Praca w pracy, praca w domu. Gdzieś na szarym końcu TY. Ale wiesz co? Możesz to zmienić. Naprawdę. Tylko daj sobie szansę. Rozejrzyj się dookoła. NA PEWNO niedaleko jest jakieś życie pozadomowe. Choćby w najbliższej bibliotece albo domu kultury. Wystarczy pójść. I choć wiadomo, że „najtrudniejszy pierwszy krok”, to warto go zrobić. Ja też go kiedyś zrobiłam. Zrobiło go dziesiątki kobiet, które miałam okazję ostatnio poznać. Ich życie się zmieniło. Moje życie się zmieniło. Odważ się i Ty, Twoje życie naprawdę jest w Twoich rękach. A czasem w nogach.
To co, może DZIŚ?
6 komentarzy
Idealnie w punkt, oby jak najwięcej kobiet wzięło sobie te słowa do serca! Co więcej, takie mamy teraz czasy, że często nawet wychodzić z domu nie trzeba – tyle inicjatyw czeka na nas w Internecie. Blogosfera, grupy i społeczności na Facebooku, internetowe akcje i przedsięwzięcia… Pewnie, że kontakt z żywym człowiekiem jest nie do przecenienia, ale jeśli ktoś ma opory przed otwarciem się na świat w realu, to Internet jest dobrym początkiem! W tej sytuacji wszelkie żale i narzekania są już tylko lichymi wymówkami 😉
Dokładnie tak! Ale zawsze pożalić się jest prościej… 😉 Ja nieustannie zachęcam do przełamywania własnego oporu i uporu w kwestii zamykania się we własnym świecie. To prowadzi tylko do zgorzknienia, a chyba lepiej żyć? Dziękuję za komentarz!
Wspaniały i mądry tekst. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo dziękuję Pani Krystyno! Cieszę się, że się podobało 🙂 Ja również serdecznie pozdrawiam!
[…] życie jest ciekawsze. Niemniej, nie wszyscy takie drzwi otwierają (do czego zachęcałam m.in. w poprzednim wpisie). Pani Basia mówiła mi, że pomimo wysiłków, nie udaje się wyciągnąć z domu wielu samotnych […]
[…] polecam: Akceptuj swój wiek , O pozytywnym nastawieniu , o samoograniczaniu się i wymówkach , o konieczności podejmowania własnej inicjatywy i o tym, że nigdy nie jest za […]