Dzisiaj trzecia i ostatnia część relacji na temat kampanii „Czas na wzrok 40+”, której jestem Ambasadorką. Opowiem o moich doświadczeniach z nowymi okularami, które odebrałam już jakiś czas temu i bardzo byłam ciekawa, jak będą mi służyć. Po 50-tce każdy już oczywiście ma jakieś wspomagacze wzroku, bo większość ludzi przestaje dobrze widzieć z bliska dużo wcześniej. Ja mam odwrotnie, jestem krótkowidzem i do tej pory miałam szkła do dali, ale badanie u optometrysty (które opisałam TU) wykazało, że jestem też początkującym prezbiopem. W ramach kampanii postanowiłam wypróbować szkła progresywne, o czym od dawna marzyłam, bo to ciągłe zdejmowanie i zakładanie jest uciążliwe (o czym pisałam TU). Chcecie wiedzieć czy nowy model się sprawdził?
Początki bywają trudne
Kiedy odebrałam okulary musiałam przede wszystkim zmierzyć się ze zmianą wizerunku z innymi binoklami na nosie. A zmiana jest spora! Wyglądam zupełnie inaczej. Moje poprzednie oprawki były duże i okrągłe, w kolorze niebieskim. Teraz mam „kocie oczy” w czerwono-szaro-białym melanżu kolorystycznym. Potwierdzały to reakcje bliskich i znajomych: „ojej, poważniej, ale stylowo”. Mnie też wydawało się, że „nagle wydoroślałam”, ale z czasem, choć trochę to trwało, polubiłam tę nową wersję. Jest inaczej, a ja lubię zmiany, bo zmiany są odświeżające. Bardzo lubię czerwone ubrania i nowe oprawki pasują do nich znakomicie. A jak sprawują się same soczewki progresywne? Czytałam pełne entuzjazmu relacje innych blogerów, Ambasadorów Kampanii, o tym jak nowe okulary zmieniły ich życie i jak wszystko stało się prostsze. I to od pierwszego założenia na nos. U mnie było nieco inaczej, bo jestem starsza i pierwsze doświadczenia okularnicze mam już za sobą, z tym że nosiłam okulary tylko do dali.
Kiedy tak, kiedy nie?
Jak już przyzwyczaiłam się do moich nowych „kociaków”, zaczęłam w nich dużo chodzić i testować ich funkcjonalność. Przede wszystkim nie odczuwałam żadnych bólów czy zawrotów głowy, przed czym parę osób mnie ostrzegało. Okulary są genialne na ulicy, widzę w nich o wiele lepiej niż w poprzednich okularach. Potwierdza to zalecenie, które usłyszałam podczas kampanii, że wzrok trzeba badać co roku! Całkiem nieźle też funkcjonują w roli 2 w 1, kiedy mam je na nosie i trzeba nagle coś wyciągnąć z torby czy z portfela, odczytać smsa. Doskonale sprawdzają się podczas prowadzenia samochodu, w kinie czy w teatrze, jazdy na rowerze i nawet na rolkach! Przypomnę – w soczewkach progresywnych górna część odpowiada za widzenie z dali, środkowa za odległości pośrednie, natomiast dolna jest do bliży. Zdarzało mi się, że kiedy próbowałam w nich czytać albo pracować przy komputerze, to pochylałam głowę, co jest naturalne, a wtedy oczy automatycznie wchodziły mi w część do dali i obraz robił się zamazany. Niemniej nie należę do osób, które łatwo się poddają. No i czego się nie robi dla dobra nauki i postępu. Poszłam więc do salonu optycznego poradzić się przemiłej i profesjonalnej pani optometrystki, która mnie badała i pomagała dobrać oprawki. Potwierdziła, że trzeba się tego nauczyć. Zaleciła niepochylanie głowy, tylko spuszczanie oczu. Cha cha! Łatwo powiedzieć. Ja akurat nie należę do kobiet, które spuszczają wzrok, płoną rumieńcem skromności, buzia w ciup, ręce w małdrzyk. Dlatego nauczenie się czytania w progresach wymagało ode mnie trochę pracy.
I wiecie, kiedy bardzo dobrze się sprawdziły? Otóż niedawno znowu grałam w brydża. I w okularach było świetnie! Patrzyłam na mojego partnera, a jednocześnie, bez poruszania głową, o p u s z c z a ł a m gałki oczne, żeby widzieć karty. I to było to! Moje nowe szkła spisują się też dobrze na rowerze, kiedy patrzę prosto, a jednocześnie rzucam wzrokiem na licznik i prędkościomierz. Czyli jest tak jak mówiła pani optometrystka, nie poruszać głową. Poza tym okulary progresywne należy nosić cały czas, aby oczy przyzwyczaiły się do zmian „fokusowania”. Używanie ich tylko według mojego widzimisię, czyli bardziej do dali, tak jak do tej pory, powodowało, że biedne oczęta dostawały kręćka i dlatego było raczej „nie widzimisię”.
Przyzwyczajenie się do funkcji dualnej, zabierze mi jak widać trochę więcej czasu niż innym. Tak to już jest z odmieńcami. Ale teraz będę już grzeczna.
Przypominam, że kampania potrwa do końca tego roku. Bierze w niej udział ok. 2000 salonów optycznych z całej Polski. Listę salonów i wszystkie inne informacje można znaleźć na stronie www.czasnawzrok40+.pl i na Facebooku.
2 komentarze
Przypomniałaś, że muszę pomyśleć o nowych oprawkach, a przy tym też zajrzeć przy okazji do okulisty 😉
Sukienkiinietylko.pl
Ha ha, na pewno warto odwiedzić okulistę! Ja się właśnie o tym przekonałam podczas tej akcji… a żyłam sobie święcie przekonana, że wszystko jest OK. No a nowe oprawki, to zawsze jakiś powiew świeżości, nowy look