Wywiad z Beatą Kosiacką, coachem, twórczynią Babskiej Dżungli, www.babskadzungla.pl
Kim jest Beata Kosiacka?
Przede wszystkim jestem kobietą i myślę, że to moja najważniejsza rola. Zwłaszcza, że w pewnym wieku, w naszej zachodniej kulturze, aspekt kobiecości zaczyna być umniejszany. A kobietą jest się od urodzenia do śmierci i trzeba o tym pamiętać i korzystać z tego. Natomiast zawodowo jestem trenerką i certyfikowanym coachem ICF (Międzynarodowa Federacja Coachów).
Od kiedy trwa Twoja przygoda z coachingiem?
Trenerką jestem od 2008 roku, czyli dziewięć lat. W kwietniu 2010 założyłam swoją firmę Babską Dżunglę, w tym roku obchodziłam jubileusz 7-lecia. Wcześniej też prowadziłam już szkolenia, warsztaty, oczywiście dla kobiet, bo od kiedy pamiętam, w tym moim drugim życiu, zawsze chciałam pracować z kobietami.
A jak wyglądało pierwsze życie?
Pierwsze życie było bardzo tradycyjne, według schematu, wyszłam za mąż, urodziłam dzieci, urlop macierzyński, praca. Z wykształcenia jestem ekonomistką. Po kilku latach w zawodzie poczułam, że to nie jest to, co bym chciała robić. Zainteresowałam się rozwojem osobistym. Poszłam na studia podyplomowe, Psychopedagogikę kreatywności i to mnie bardzo wciągnęło. Zrozumiałam wtedy, że to, z czym się doskonale czuję i do czego mogę wykorzystać moje silne strony, to praca z kobietami. Miałam wtedy trzydzieści parę lat.
Wystartowałam z warsztatami z kreatywności, kreatywnego myślenia, autoprezentacji, budowania wiary w siebie, tego typu rzeczy. Potem zapisałam się do Szkoły Trenerów Komunikacji opartej na empatii przy Dojrzewalni Róż. Te 3 lata to był cudowny czas, intensywna praca z kobietami w 16-osobowej grupie, odkrywanie siebie, docieranie do swoich wartości, pragnień, połączenie się ze swoimi marzeniami, odkurzenie ich. To było naprawdę wspaniałe i ta energia kobieca niesamowicie mnie podnosiła. Połową programu było NVC [Non-Violent Communication] czyli Porozumienie bez przemocy, więc wpajane nam były zasady nieoceniania i bycia otwartym z ciekawością na drugiego człowieka. Ta metoda towarzyszy mi do dzisiaj. 1 kwietnia 2010 roku założyłam Babską Dżunglę.
Co oferujesz?
Moją pasją jest dzielenie się NVC czyli empatyczną komunikacją oraz coaching. Od 2 lat proponuję wyjazdy trekkingowe w góry dla kobiet 40+, podczas których łączymy wypoczynek i rozwój. Uważam, że jest w tym jakiś głębszy sens, żeby być razem i dzielić się doświadczeniami z osobami podobnymi do siebie. Zajmuję się też tematem wstydu i odwagi. Zorganizowałam konferencję na ten temat, prowadzę 3-dniowe warsztaty w różnych miastach kilka razy w roku. Podejmuję się różnych trudnych tematów, bo wierzę, że w życiu jest miejsce na wszystko, (jak to w dżungli), nie tylko na tzw. sukces, blichtr i bogactwo. Nagrywam podcasty „Z empatią przez Dżunglę”. Angażuję się w wiele projektów społecznych takich jak Czego Najbardziej (http://czegonajbardziej.pl) . Wciąż podejmuję nowe wyzwania i uczę się technicznych nowinek – na przykład jak zrobić kurs online.
Masz też propozycje dla kobiet dojrzałych
Pracuję z klientkami w różnym wieku, natomiast interesują mnie kobiety dojrzałe, ponieważ bliskie mi są ich doświadczenia i mogę na nie popatrzeć ze swojej perspektywy.
Razem z koleżanką po fachu Vesną Lorenc prowadzicie na Facebooku grupę rozwojową dla kobiet dojrzałych „Teraz ja”, przygotowałyście też kurs.
Tak, „Teraz ja” to interaktywny kurs online, który składa się z 7 modułów i trwa 7 tygodni, właśnie rusza jego III edycja. Zaczyna się od budowania zaufania do siebie samej, potem przechodzimy przez różne przekonania, przez wstyd i lęk, patrzymy, gdzie to w nas jest i jak sobie z tym radzić. Przyglądamy się swoim mocnym stronom i poprzez rozpoznanie tych mocnych stron i talentów dochodzimy do wdzięczności.
To jest program bardzo karmiący i pozwala wszystko sobie usystematyzować, ułożyć, zobaczyć, że mamy w sobie tak wielką mądrość i doświadczenie życiowe, że nie możemy mówić, że znowu zaczynamy od początku. Naszą intencją jest pokazanie kobietom, że wszystko to, czego nam potrzeba mamy już w sobie, a jedyne, co musimy zrobić, to małe przemeblowanie w naszych przekonaniach. Dlatego podtytuł tego kursu brzmi „Feng-Shui na drugą połowę życia”. Warto wyrzucić trochę starych klamotów ze swojego świata, żeby wpuścić świeże powietrze i zrobić miejsce na nowe. Wierzę, że jest to program, który przyda się każdej dojrzałej kobiecie.
Opowiedz też o Twoim najnowszym pomyśle, rocznym programie dla kobiet dojrzałych.
Nadszedł czas, aby pojawił się w Polsce rozbudowany projekt dla kobiet dojrzałych. Bardzo dużo dzieje się w segmencie dla młodszych dziewczyn, takich do 40-tki – one są zaopiekowane ze wszystkich stron. Wymyśliłam więc roczny program dla kobiet starszych, w wieku między 40 a 60 lat, żebyśmy się zaprezentowały światu, pokazały, że istniejemy i że jesteśmy naprawdę fajne babki. Razem możemy coś stworzyć, żeby dać odwagę i nadzieję innym dojrzałym kobietom, że to nie jest jeszcze koniec życia!
To jest kompletnie inny program niż „Teraz ja!”, ponieważ jest nastawiony na pracę na żywo, nie online. Chciałabym zebrać zespół ambasadorek i to nie muszą być żadne znane twarze. Chcę, żeby były to kobiety starsze, ale młode duchem, nastawione do życia z otwartością i empatią, ale też z gotowością, żeby wspierać siebie nawzajem. Poznajemy się, zawiązujemy zespół i zobaczymy jak ta idea przetransformuje się przez nas wszystkie. To pozwoli nam określić, jaki ma być cel tego projektu, taki który będzie w 100% satysfakcjonujący dla każdej z nas.
A jaki jest cel wyjściowy?
Zapoczątkowanie zmiany społecznej, żeby kobiety po czterdziestce i po pięćdziesiątce czuły się nadal atrakcyjne i potrzebne.
To jest bardzo zbieżne z tym, co staram się promować na blogu!
Myślę, że bardzo.
Bardzo mi zależy na tym, aby w tym programie odnieść się do spraw istotnych dla dojrzałych kobiet. Przede wszystkim, że przekwitanie to nie jest koniec życia, że ten okres ma mnóstwo darów do zaoferowania. Chcę pokazać, że bardzo dużo zależy od nas i od słuchania swojego ciała, symptomów na wczesnym etapie. Nasze ciało cały czas nas czegoś uczy, komunikuje się z nami, prosi, żeby dbać o dietę, ruch, żeby sobie radzić ze stresem i żeby się nie bać tego, że tyjemy, ale świadomie do tego wszystkiego podchodzić.
Chciałabym też nawiązać w tym programie do tego, że nie musimy tylko dawać, ale możemy też brać dla siebie. I to jest bardzo ważne, żebyśmy się na to odważyły i żebyśmy sobie na to pozwoliły. Żeby to nie było tylko tak, że to kobieta ma być cały czas tą pomocną i wychodzącą naprzeciw oczekiwaniom wszystkich osób dookoła, ale żebyśmy zaczęły obserwować, co dla nas jest dobre. Ważne jest, żeby mówić o swoich potrzebach.
Wiem, że jednym z ważnych dla Ciebie tematów jest czas menopauzy. Podczas zeszłorocznego Festiwalu Progressteron prowadziłaś warsztat na ten temat. Czy to już będzie stały punkt w Twojej ofercie?
No właśnie, zrobiłam ten warsztat i myślałam, że temat chwyci, bo jest dużo kobiet, które przeżywają frustracje, kiedy idą do lekarza czy z powodu tych wszystkich dolegliwości, z którymi się zmagają. A tymczasem jest bardzo małe zainteresowanie takimi warsztatami.
Czy to nie wynika z tego, że menopauza to ciągle temat tabu, wstydliwy, że kobiety są z powodu menopauzy wbijane w poczucie wstydu, gorszości, bo im się kończy kobiecość?
Ja myślę, że tak. Takie jest społeczne postrzeganie, że menopauza to koniec okresu atrakcyjności fizycznej kobiety, kiedy kobieta staje się niewidzialna dla innych… A ja czuję opór i sprzeciw, bo przecież nasze życie nie kończy się w wieku 48 – 52 lat. Może być wręcz tak, jak napisała to Preeti Agrawal w swojej książce […]:„Menopauza może być szansą na przeżycie dogłębnej metamorfozy będącej nowym startem w dorosłe życie”
To piękne zdanie.
Tak. I masz zupełnie inne nastawienie, kiedy czytasz coś takiego niż kiedy czytasz, że kobieta po 50-tce czy w okresie menopauzy już nie jest atrakcyjna. Dotarłam też do pewnego polskiego raportu na temat kobiet w okresie menopauzy. I znalazłam tam takie stwierdzenie: „Na obniżenie samopoczucia kobiet w okresie klimakterium mają także wpływ panujące u nas stereotypy na temat zanikania kobiecości, utraty zmysłowości i spadek zainteresowania życiem seksualnym kobiet 50+. Wraz ze zmieniającą się cielesnością stawiają one kobiety bardziej w roli matron, które swoje najlepsze lata mają już za sobą niż kobiet, które ciągle jeszcze mogą i chcą cieszyć się seksem poza tą reprodukcyjnością”.
To co zrobić, żeby to odczarować?
Przede wszystkim wychodzić jak najwięcej do tych kobiet i uświadamiać im, że mają w sobie dużo siły, tak jak piszą o tym Joan Borysenko czy Preeti Agrawal – że to jest nasza szansa na pokazanie się w pełni dojrzałego piękna kobiecości – właśnie w tym wieku! Joan Borysenko pisze, że plemiona rdzennych Indian uważają, że kobieta dopiero w wieku 51 lat osiąga dorosłość, że to jest ten czas, kiedy my w pełni nabieramy świadomości siebie i zaczynamy żyć pełnią.
Pisze też o darach okresu przekwitania: otwarcie się na intuicję, czyli dopiero teraz mamy kontakt z tą głęboką mądrością, która jest w nas; wcześniej za bardzo przejmujemy się tym, co pomyślą o nas inni; samoakceptacja, czyli to że nareszcie zaczynamy siebie akceptować. Zaczynamy też wychodzić poza matkowanie najbliższym. Zaczynamy matkować przede wszystkim sobie, bardziej zwracamy uwagę na to, co jest dobre dla nas, czego my chcemy, jakie są nasze marzenia i to jest niesamowite! Dzięki temu mamy energię, żeby podłączać się pod większe idee dla dobra świata, na przykład angażować się w akcje społeczne, co wielu dojrzałym kobietom daje wiele satysfakcji.
Z jakimi problemami przychodzą do Ciebie kobiety dojrzałe?
Trzeba rozróżnić kobiety, które przychodzą na warsztaty i na coaching. To są zupełnie różne kategorie. Prowadzę warsztaty z NVC tzn. Porozumienia bez przemocy, czyli jak sobie radzić ze sobą czy z innymi w momencie różnych konfliktów, zarówno wewnętrznych i zewnętrznych, na przykład z partnerem albo z dziećmi. Natomiast na coaching przychodzą osoby, które są bardzo zaangażowane i zdeklarowane, że chcą coś zmienić w swoim życiu. I wtedy problemy dotyczą zupełnie innych sfer, na przykład zmiany zawodu, bo nagle ktoś ma 45 lat i dostaje wymówienie z pracy. Dużo kobiet przychodzi z problemem samotności. Jest jakiś taki wstyd, że jest się na przykład singielką, moje koleżanki mają dzieci, niektóre już wnuki, a ja jestem sama. Albo nigdy nie wyszłam za mąż, albo mnie zostawił, albo tkwię w nieudanym związku. Dużo kobiet przychodzi z problemem poczucia bycia niekochaną.
To jaka jest Twoim zdaniem kondycja kobiety dojrzałej w Polsce?
Trudno jest mi uogólniać. Z racji tego, że ja funkcjonuję w przestrzeni rozwojowej, to do mnie przychodzą kobiety, które chcą więcej od życia.
Ja widzę dwie grupy, ciekawe czy się ze mną zgodzisz? Pierwsza to kobiety aktywne, które właśnie chcą od życia więcej, które chcą się rozwijać, a druga taka bardziej zahukana, zrezygnowana, że już za stara, nic mnie już nie czeka, już za późno… Inwestują w dzieci. A tęsknota w oczach aż bije…
Ja bym powiedziała, że ta druga grupa jest większa. Te kobiety nawet nie mają pomysłu na to, że coś by mogły. Są już zrezygnowane. „Z czym do życia?” Znam kobiety, które w wieku czterdziestu pięciu i więcej lat idą na studia czy to pierwsze czy podyplomowe, ale myślę, że to jest może 1%. Natomiast cała reszta mówi: „Nie będę już inwestować w siebie, odkładam pieniądze na studia moich dzieci, na mieszkanie dla dzieci” Czyli dla innych.
A czy często stykasz się z czymś takim, że te kobiety obwiniają wszystkich dookoła o swoją sytuację, a nie są gotowe, aby wziąć sprawy w swoje ręce?
Bardzo często spotykam takie kobiety i słyszę: „Bo ty to masz inną sytuację, masz męża, masz to czy tamto. I ty to masz łatwiej.” I jest tak jak powiedziałaś, nie biorą odpowiedzialności za swoje życie, tylko patrzą na kogoś, komu się udało i uważają, że to spłynęło z nieba. A o sobie myślą, że nie mają szans, bo „jestem szarą myszką w księgowości i co ja tam będę gdzieś chodzić, do czegoś aspirować”.
A czy tak być musi? Co byś im powiedziała?
Zdecydowanie nie musi tak być! Problem w tym, że rzadko zadajemy sobie pytanie: Czego pragnę? Jak chcę przeżyć moje życie? Co to znaczy żyć w zgodzie ze sobą? Co mnie boli i chciałabym się tym zająć, żeby to zmienić? Nie postrzegamy siebie jako siły sprawczej, raczej biernie poddajemy się kolejom losu. No a potem narzekamy na swoje życie. A przecież to my same możemy przejąć ster i odpowiedzialność za to, gdzie, z kim i jak żyjemy.
Można zacząć od naprawdę drobnych rzeczy, od poznawania siebie. Zamiast np. narzekać, że jestem gruba, zadać sobie pytanie: Jakie smaki sprawiają mi radość? Jaka forma ruchu dodaje mi energii? i wprowadzić tego więcej do swojej diety i harmonogramu dnia. Poszukać naturalnych produktów, przetestować przepisy, pójść na jakiś kurs, zacząć się ruszać, tańczyć, poznać nowe, energiczne osoby. Ważne jest, żeby na początek zrobić remanent, zerwać z rutyną, poodcinać to, co nie jest nasze, co ciągnie nas w dół… I z większą lekkością ruszyć do przodu – po zdrowie, szczęście, spełnienie i poczucie wpływu.
A na ile otwarte są kobiety dojrzałe na własny rozwój osobisty?
Przeważnie w grupie 10 osób jest jedna, może dwie kobiety powyżej czterdziestki. I tak samo z coachingiem, na 10 osób, które się zgłoszą, jest jedna powyżej 40-tki. Choć miałam nawet dwie panie powyżej 70-tki. Zgłosiły się do mnie przez internet. Jedna z nich, z Warszawy, zapisała się na bezpłatną grupę na Facebooku „Mam czas dla siebie”, a potem zgłosiła się na jedno spotkanie na skypie. Tylko jedno, ale zawsze coś, podziwiałam ją. Potem przysyłała jeszcze przez jakiś czas smsy, zdjęcia, że „6.00 rano, a ja już jestem na spacerze”
Super!
Tak, fantastycznie.
I zobacz: NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO NA ZMIANY! Ale to wszystko jest w głowie.
Tak, w głowie. I druga babka, która do mnie napisała, 76 lat, że ona wreszcie przejrzała na oczy, że przez całe życie była dla innych i że w końcu chce być dla siebie! I zaczęła z sąsiadką umawiać się na to, że będą gotowały na zmianę, żeby mieć zawsze świeże jedzenie dla siebie i mężów, a już nie będą musiały codziennie stać w kuchni. Uważam, że to niebywały krok, zwłaszcza po 70-tce.
Fantastyczne! Ja dużo rozmawiam z różnymi coachiniami czy autorkami różnych kursów i ciągle słyszę to samo, dojrzałe kobiety nie garną się do samorozwoju. Niech dzieci mają, ktoś tam, a ja to już trudno. Może te 1%, o którym wspominałaś coś robi, reszta nie. Chociaż mam też ostatnio wrażenie, że dojrzałe kobiety budzą się, że jest jakieś ożywienie i może coś z tego będzie.
Mam nadzieję!
Ja też. I taki nam wyszedł optymistyczny koniec. Dziękuję za rozmowę.
Ja też dziękuję.
Link do wyjazdu w Gorce: http://babskadzungla.pl/szkolenia/gorce-2017
Link do kursu online „Teraz ja!” http://teraz-ja.ontrapages.com/Kurs-rozwojowy-online-dla-dojrzalych-kobiet
Grupa dla dojrzałych kobiet „Teraz JA!” na Facebooku
Artykuł o dojrzałych kobietach napisany przez Beatę i Vesnę: http://coaching.focus.pl/doskonalenie/pogodna-dojrzao-co-robi-by-odczuwa-spenienie-1034
http://babskadzungla.pl/coaching
Książki polecane przez Beatę Kosiacką:
- Preeti Agrawal, Siła jest w Tobie
- Joan Borysenko, Księga życia kobiety
- Dr Christiane Northrup, Ciało kobiety, mądrość kobiety
4 komentarze
Bardzo ciekawy wywiad..:)
Dziękujemy 🙂 Beata miała bardzo dużo ciekawych rzeczy do opowiedzenia, ale na wszystko nie starczyło miejsca…
Bardzo ciekawy wywiad..:)
Dziękujemy 🙂 Beata miała bardzo dużo ciekawych rzeczy do opowiedzenia, ale na wszystko nie starczyło miejsca…