Dwa tygodnie temu miałam urodziny. Ostatnie przed Wielką Zmianą Kodu. Obchodom i celebracjom nie było końca. W dzisiejszych czasach nawet świętowanie urodzin to ciężki kawałek chleba i trzeba mieć do tego niezłą kondycję, zwłaszcza jak się lubi swoje urodziny tak bardzo jak ja. Był to bardzo miły dzień, ale życzliwi są wśród nas i ktoś podsunął mi artykuł w Newsweeku (11/2015 http://stylzycia.newsweek.pl/dyskryminacja-kobiet-w-polsce-polki-po-50-tce,artykuly,358571,1.html ) o tym jak to kobiety po pięćdziesiątce znikają. Dopiero co o tym pisałam, a temat znowu się pojawia! Już sam tytuł artykułu „Wiek jako wstydliwa choroba” sugeruje jego treść. Przeczytałam z uwagą. I wzruszyłam ramionami.
Absolutnie nie mam zamiaru nigdzie znikać. Wręcz przeciwnie. Mało tego, zamierzam nadal żyć po swojemu, aktywnie, a nawet jeszcze aktywniej. Wieloletni wysiłek wkładany w budowanie ścieżki zawodowej teraz procentuje, a ja wreszcie mam więcej czasu na zajmowanie się tym, co lubię i korzystanie z przywilejów mojego wieku. TAK! Przywilejów, a nie wad. Może ktoś mi zarzuci, że nie mam prawa wypowiadać się w imieniu kobiet 50+, bo nadal jestem w sumie -50 i nie dotknęły mnie jeszcze pewne procesy biologiczne, ale tak naprawdę to chwila i zaraz tam będę, a apetytu na życie nikt mi nie zabierze! A już na pewno nie głupie, dyskryminujące podejście do wieku pewnych grup naszego drogiego społeczeństwa.
W wypowiedziach bohaterek artykułu czuję frustrację i złość. Na arogancję i brak tolerancji i to nie tylko ze strony obcych, ale i u własnych dzieci, które uważają, że matce ćwiczącej jogę odbiło na „starość”. Takie podejście może wywoływać rozżalenie i chęć gwałtownej reakcji, na przykład dania w pysk studentom drwiącym z tańca jednej z kobiet podczas koncertu w klubie. Co zresztą 57-letnia Lidia następnym razem ma zamiar zrobić. Można i tak, reagować trzeba, tak jak każdy czuje i uważa za słuszne, ale są też inne sposoby.
Ja osobiście nie namawiam do przemocy, nie przyświeca mi filozofia „oko za oko, ząb za ząb”. Wolę obśmiać tego typu nietolerancyjne i szydercze zachowania i własną postawą pokazać, że fajne baby naprawdę nie rdzewieją. I że mają ochotę tańczyć, bawić się, ćwiczyć jogę, jeździć na rolkach i … o zgrozo! a fuj! nawet uprawiać seks! Młodzieży, z drogi! Jeszcze możemy wam pokazać, jak się żyje.
I właśnie do tego was zachęcam. Do wyjścia z cienia, do wyprostowania się i patrzenia ludziom w oczy. Najlepiej z uśmiechem. Nie wstydźmy się naszego wieku. Nie chowajmy się z nim. Uwolnijmy się z „klatki wieku”, o której pisze dr Christiane Northrup, autorka programu anti-aging i książki „Boginie nigdy się nie starzeją”, która właśnie ukazała się w USA. Żyjmy! Tak, jak potrafimy najlepiej. Kolorowo i z przytupem. Czytając wypowiedzi bohaterek artykułu, komentarze na newsweek.pl czy wpisy pod linkiem na fanpage’u Energetyczni 50+, mam wrażenie, że to nie my mamy problem z naszym wiekiem, ale społeczeństwo. I to trzeba zmienić.
Uważam, że potrzebna nam krucjata do obalenia stereotypów i przeciwdziałania krzywdzącym nas postawom. W pełni popieram Madonnę, której wypowiedź cytuje Newsweek: „Walczyliśmy już o prawa czarnych, prawa kobiet, prawa osób LGBT, prawa do wyznawania różnych religii. Wiek to wciąż cecha, na podstawie której możesz bez przeszkód dyskryminować i opowiadać bzdury. […] To dotyczy jednak tylko kobiet. Mężczyzn nie.” Ja osobiście nie będę narzekać i użalać się na mężczyzn, patriarchat, chamstwo i głupotę, choć na te ostatnie nie ma zgody. Ja będę robić swoje, choćby mi pół Polski mówiło, że „starej pudernicy” odwaliło. I sugeruję, żeby jak najwięcej z nas robiło to samo. Trzeba piętnować tego typu opinie i zachowania, ale powoli, krok po kroku gotować własną zupę. Aż ci, co teraz wybrzydzają, zrozumieją, że może ona nieźle smakować.
Dyskryminacja kobiet ze względu na wiek w naszym kraju ma się wyjątkowo dobrze. We wspomnianym artykule dowodów na to aż nadto. Wypowiadają się kobiety 50+, tłumaczą kulturoznawcy, socjologowie, ekonomiści, profesory i doktory. „… starzejąca się kobieta nie pasuje do świata, w którym wszystko, łącznie z ciałem, jest wystawione na sprzedaż. Żyjemy przecież w kulturze konsumpcji, wszystko ma swoją cenę i policzalną wartość, z tej perspektywy wartość starzejącego się ciała jest żadna” – mówi jeden z cytowanych „ekspertów”. Hola, hola, panie doktorze, dla mnie wartość mojego ciała, choćby i starzejącego się jest bardzo duża! A pan doktor, niby medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, ale chyba nie wyściubia nosa zza swojej katedry. Inaczej zobaczyłby lawinowo rosnące reklamy z udziałem starszych kobiet – Helen Mirren, Anjeliki Huston, Jessiki Lange – czy choćby licznej rzeczy modelek 50+ – 80+! na światowych wybiegach, a ostatnio również w Polsce.
Dowodem może być też propozycja reklamowa Triumpha dla Grażyny Wolszczak, o czym mowa w artykule. Zdjęcia już się zaczęły, za obiektywem Lidia Popiel. Świat się zmienia. Jeszcze 15 lat temu firma kosmetyczna Lancôme zrezygnowała z udziału pięknej Izabelli Rossellini w swoich reklamach, kiedy ta skończyła 40 lat, dzisiaj twarzą serii kremów Dior’a dla dojrzałych kobiet jest 57-letnia Sharon Stone. I czyż nie jest to bardziej przekonywujące? Reklamodawcy na świecie już się obudzili i zdają sobie sprawę z tego, że kobiety dojrzałe są z roku na rok coraz większą i coraz bardziej świadomą grupą konsumentów i to z dość znaczącą siłą nabywczą. Nie swoich mężów, kochanków czy partnerów, ale swoją własną. I nie wahają się jej użyć.
Świat nie ma aż takich problemów z kobietami dojrzałymi jak Polacy. To nasza tradycja i kultura (a raczej jej brak) kreują pewne postawy i światopogląd. Dużo podróżuję, spędziłam kilka lat w Skandynawii, pomieszkiwałam w Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Byłam zdumiona, kiedy po pracy moje ówczesne koleżanki 50+ szły ze mną na aerobik albo umawiały się na wino na mieście. Nie biegły do domu gotować obiadów, nie gadały cały czas o dzieciach i wnukach, miały swoje pasje i zainteresowania. To wtedy zrozumiałam, że można tak żyć, a wiek nie ma tu nic do rzeczy. I obiecałam sobie, że ja też tak będę.
Przyjaciółka rówieśniczka opowiadała mi ostatnio, że podczas podróży do Rzymu, siedziała w kawiarni i co jakiś czas łapała uśmiechy lub spojrzenia starszych mężczyzn, najwyraźniej nią zainteresowanych, aż jej się z tego Rzymu nie chciało wyjeżdżać. Na Zachodzie randkowanie i łączenie się w pary w dojrzałym wieku to normalka. Nikt się niczemu nie dziwi. Czyli można? Można. A u nas? Z ciekawości wrzuciłam w google’a hasło „dojrzałe kobiety” i co mi wyskoczyło? Oferty porno z „mamuśkami”. Kiedy to samo wpisałam po angielsku pojawiły się zdjęcia atrakcyjnych, starszych kobiet, uśmiechniętych i aktywnych. Polsko, Ojczyzno moja, przywołuję Cię do porządku!
Sądząc po odzewie, jaki powodują artykuły o kobietach 50+ (a i moja skromna działalność, którą dopiero zaczynam) widzę wyraźnie, że temat jest ważny i potrzebny. Nie chcemy znikać, chcemy żyć aktywnie i dobrze się bawić. I trzeba zacząć mówić o tym głośno, niech do naszego społeczeństwa dotrze nasz głos. Przypomniały mi się stare hasła: „My nie, my nie, my nigdy nie poddamy się” i „zima wasza, wiosna nasza”. Mam nadzieję, że panie i panowie z dawnej opozycji mi wybaczą. Ja też wznoszę je w słusznej sprawie.
A w tym roku pojadę na Open Air’a i niech mi ktoś spróbuje powiedzieć, że „starucha podskakuje jak żaba”. Już ja wam zakumkam. Albo zarechoczę, jak na prawdziwą „starą ropuchę” przystało.