Dawno mnie tu nie było, ale miałam potrzebę głębszego przyjrzenia się zagadnieniom, które mnie interesują. Sporo czytałam pod kątem -/+ 50, zaglądałam tu i tam, sprawdzałam, co w mediach piszczy, rozmawiałam. I mam wrażenie, że coś drgnęło w tak zwanym temacie i sporo się dzieje, ALE… pewne przekonania mają się nadal całkiem dobrze, a nawet świetnie.
No właśnie, o pewnych sprawach miałam tutaj nie pisać, bo wydawało mi się, że są to kwestie wyświechtane, przerobione na wszystkie możliwe sposoby i zakrzyczane w hasłach portali rozwoju osobistego na całym świecie. W czasach, kiedy oferty wszelakich poradników, warsztatów i coachingu dostępne są na każdym rogu, można by pomyśleć, że kobiety wzięły wreszcie pewne sprawy do głowy i przyjęły je do wiadomości. Okazuje się jednak, że nie, także moi drodzy coache, dobrze, że jest was tak wielu, bo przed wami ciągle dużo pracy! Trzeba przeorać te poletka i zasiać ziarna nadziei, bo mi tu kobity sczezną nad roztrząsaniem własnej niedoli.
Jedną z najczęstszych rzeczy, jakie słyszę od dojrzałych kobiet i o której nieustannie czytam jest stwierdzenie, że stały się niewidzialne. Ich kontury się rozmywają i powoli zanikają. W świadomości społecznej, męskiej i … niestety, ale także w ich własnej. „Już nie widzę tych spojrzeń”, „nikt się za mną nie ogląda”, „nie zauważają mnie” powtarzają mi koleżanki 45+. I to rozczarowanie w głosie, ten żal, ta melancholia w tonacji „to se ne vrati”… No cóż miłe panie, zostawmy te lamenty poetom romantycznym, bo to ich stylistyka, a my zacznijmy myśleć jak nowoczesne kobiety.
Co robić, se ne vrati, jesteś tam, gdzie jesteś i trzeba to przełknąć jak pigułkę. Nawet, jeśli jest gorzka. Łykamy gorsze mikstury na poprawę zdrowia czy samopoczucia. Trzeba cieszyć się tym, co się ma i myśleć o tym, co możemy zrobić z tym, co mamy, żeby było jeszcze lepiej. Podkreślamy wężykiem i wkuwamy na pamięć.
Z drugiej strony niewidzialność też ma swoje zalety. Siedziałam jakiś czas temu w poczekalni do lekarza, kiedy do przychodni weszła para. Ona około dwudziestu kilku lat, on sporo po trzydziestce. To był zimny dzień, temperatura kilka stopni poniżej zera. Dziewczyna, raczej przy kości, miała na sobie spódniczkę zakrywającą w absolutnie minimalnym stopniu to, co miała zakrywać, cienkie rajstopki i szpilki, których mogłyby jej pozazdrościć pracownice klubu Cocomo. Ręka mężczyzny władczym gestem spoczywała na talii jego towarzyszki, choć miałam wrażenie, że zsuwa się niżej. Za to mój duch wzniósł ręce ku górze w geście wdzięczności: „Niebiosa dziękuję wam, że nie muszę już sobie przeziębiać jajników, żeby jakiś facet raczył mnie zauważyć”.
No właśnie, nie o taką widzialność nam chodzi. Niektóre kobiety uważają wręcz, że zniknięcie z radarów zainteresowania mężczyzn jest im na rękę. Nie muszą już tak się napinać i starać się o wygląd zewnętrzny, co bywa męczące i kosztowne, a całe życie robiły to po to, by spełniać społeczne konwenanse i oczekiwania innych. Teraz mogą wreszcie skupić się na ważniejszych dla siebie sprawach. Stają się niewidzialne dla świata, ale zaczynają być widzialne dla siebie samych.
Annie Proulx, znakomita pisarka amerykańska mówiła w wywiadzie, że gdy zakończyła działalność małżeńsko-wychowawczą (po rozwodzie z trzecim mężem, kiedy czwórka jej dzieci była już dorosła), kupiła sobie samochód-przyczepę i jeździła po małomiasteczkowej Ameryce. Niezauważana przez nikogo, podglądała lokalne społeczności, a wieczory spędzała w pubach z kowbojami, co dostarczyło jej świetnego materiału do książek. Za „Kroniki portowe” dostała Pulitzera, a ekranizacja „Brokeback Mountain” zdobyła 3 Oscary, 2 nagrody BAFTA i cztery Złote Globy. I to wszystko, kiedy Annie była już dobrze po pięćdziesiątce (zadebiutowała w wieku lat 53). Czasem wygodnie jest mieć czapkę niewidkę.
No dobrze, a jeśli ktoś jednak nie chce zlecieć z anteny i pragnie utrzymać się w paśmie największej oglądalności? Widzialność to nie tylko atrakcyjny wygląd i czysto fizyczny powab, którego utraty tak boją się kobiety. Nie dajmy się zbałamucić medialnej papce i kultowi młodości. Jest wiele kobiet, które nawet w dojrzałym wieku są, jak to się teraz mówi, „zjawiskowe”. Zjawiskiem jest Dorota Wellman, lat 54, z którą można przeczytać bardzo interesujący wywiad w marcowym numerze Playboya. Ani piękna ani zgrabna, a jednak nikt nie powie, że jest niewidzialna. Seksowny jest jej mózg, a cała Dorota jest bardzo wyrazista, dzięki czemu jej kontury nikomu się nie rozmywają. Zjawiskowa jest rozentuzjazmowana znajoma pani profesor, która z zapałem opowiada o najnowszych badaniach, projektach i książce, którą pisze. Ani przez moment nie jest niewidzialna.
„Jeśli nie możesz być piękna, postaraj się być interesująca” powiedziała w wywiadzie dla Guardiana w styczniu 2010 roku ikona Nierdzewnych Iris Apfel, 93, (która sama o sobie mówi, że jest najstarszą nastolatką świata), a ja zapamiętałam to na zawsze. Warto też być autentycznym, nie udawać kogoś, kim się nie jest, a zwłaszcza nie udawać na siłę młodej, bo można tylko narazić się na śmieszność. Coco Chanel powiedziała kiedyś, że kobieta nigdy nie wygląda tak staro, jak wtedy, kiedy desperacko próbuje wyglądać młodo. Inwestowanie li tylko we własną urodę jest przyjemne i miłe, ale w pewnym wieku nie wystarcza. Kobieta staje się pustym pudełkiem po czekoladkach.
Rozwijanie zainteresowań, realizowanie własnych pasji, podróżowanie, ciekawość świata i ludzi, oraz poczucie sensu życia są o wiele bardziej rewitalizujące niż najlepsze kosmetyki czy skalpel. Dają energię i błysk w oku, który jest ponadczasowy. Potwierdza to fotografka Lidia Popiel, która bez oporu przyznaje się do swoich 55 lat i jest autorką zdjęć do sesji i kalendarza Energetyczni 50+. Przed jej obiektywem stanęli ludzie, którzy „byli wybierani nie na podstawie tego, jak wyglądają, tylko kim są, co robią w życiu – a są to niekiedy rozmaite zwariowane pasje, „nie licujące” z ich poważnym wiekiem. Oni są od środka piękni i szlachetni. To wychodzi na zdjęciach.” – mówi Popiel w rozmowie z foch.pl. Ja osobiście jestem pod wielkim wrażeniem tych fotografii. Można je oglądać na stronie magazynu fineLIFE.pl lub na fejsbukowym portalu Energetyczni 50+.
Tymczasem niektóre kobiety stają się niewidzialne poniekąd na własne życzenie. Dużo jeżdżę komunikacją miejską i widzę szare twarze, szare bezkształtne ubrania, szare myśli, szarą masę. Kobiety zjawy. Ja wiem, że zmęczenie, że praca, dom do obsługi, że brak kasy, ale opisuję to, co widzę. Na szczęście wśród tej masy zdarzają się też wyjątki. Jechałam niedawno metrem i naprzeciwko mnie usiadła kobieta ciut -50, w pomarańczowym płaszczu i fioletowych rajstopach. Nie mogłam od niej oderwać oczu, wokół jej postaci unosiła się poświata jak w reklamach lekarstw przeciw grypie, kiedy chory po zażyciu cudownego środka buduje barierę immunologiczną wobec wirusów. Nie wiem, co ona zażyła, żeby być odporna na wirus szarości, ale wyglądała wspaniale – w końcu wymieniłyśmy uśmiechy, a ja byłam szczęśliwa, że widzialne są wśród nas.
Zakończę optymistycznie. Mimo, że w niedawnym sondażu na stronie newsweek.pl 56,63% respondentów odpowiedziało, „zdecydowanie tak” na pytanie czy Polki po 50-tce są w Polsce dyskryminowane, to ja dołączam do głosów, które poparły „tak, ale już coraz mniej” (23,88%). Generalnie mam poczucie, że pokolenie kobiet -/+50 powstaje z kolan i zaczyna się kontrofensywa. Jest nas coraz więcej, coraz więcej nam się chce, coraz większy mamy apetyt na życie i nie chcemy dawać się spychać w kąt. Burzymy się na wszechobecne stereotypy i domagamy się dla siebie miejsca w społeczeństwie.
Widzę coraz więcej artykułów na ten temat, portali, blogów 50+, konferencji biznesowych i rozwojowych z udziałem -/+ 50. Jest znacznie mniej niż kiedyś hejtu w internecie skierowanego do starszych kobiet (albo ja go nie widzę, co też nie jest takie złe), ba! panowie jakby coraz śmielej chwalą zalety życia z dojrzałą partnerką. Świat, a powoli i Polska zaczyna doceniać dojrzałość. Może epatowanie młodością i pustą cielesnością znużyło tych, którzy w drugim człowieku szukają czegoś więcej.
I to właśnie od nas, naszej postawy i działań zależy najbardziej czy będziemy zauważane czy nie, czy obraz dojrzałych kobiet się wyostrzy czy pozostaniemy niewidzialne. Dlatego nie bądźmy zjawami i duchami. Zamiast tego, UWIERZMY W DUCHY! NAJLEPIEJ W SWOJEGO.